Wiedźmin zatrzymał się w karczmie "Pod Krasnoludzkim Toporem", która znana była z oryginalnych gości. Zatrzymywali się tutaj rycerze, włóczędzy, trubadurowie, kapłani, uczeni, kupcy i cała reszta ludzi przejeżdżających traktem. Geralt jadł gorącą zupę i obserwował uważnie grupę wieszczek siedzących nieopodal. Były obwieszone naszyjnikami z kości, koralikami, drewnianymi figurkami i kolorowymi piórkami. Był zmęczony długą drogą i szukaniem pracy. Ostatnio potworów tak jakby ubyło
- Mogę się przysiąść? - Do jego stolika podeszła kobieta w kapturze. Gdy skinął głową usiadła obok niego z dziwnym skrzypieniem. Geralt zmierzył ją spojrzeniem, lecz w półmroku panującym w sali tego nie zauważyła. Po chwili karczmarz przyniósł jej zupę, lecz ona jej nawet nie tknęła.
- Czarny wilk wyje o północy... - Geralt odpowiedział instynktownie, tak jak mu wpajano.
- Gdy czuje oddech śmierci na karku. Jesteś posłanniczką?
- Tak. Wesemir przesyła pozdrowienia. Mówi: Siedliszcze potrzebuje uczniów, użyj Prawa Niespodzianki. Znajdź ucznia i przyprowadź do Twierdzy Wschodniego Morza. Uważaj.
- To wszystko? - Posłanniczka potwierdziła. Geralt wyciągnął dłoń w jej strony i wyszeptał
- A wiec zapomnij w imię Cechu Wilka. Kobieta zamrugała parę razy, lecz widać było, że usuwanie wspomnień to dla niej nic nowego. Uśmiechnęła się.
- Przekazałam wiadomość? - Skinął głową. - To dobrze. Mam coś przekazać?
- Nie, nie trzeba. Byłaś u innych? - Spotkałam Coena w Tresengardzie. Nieźle zarobił na żezluzgu.
- A reszta?
- Jeszcze nie. Ale się wybieram. Posłanniczki miały specjalny dar, dzięki któremu znajdywały tego, do kogo miały wiadomość. Cieszyły się powszechnym szacunkiem. - Muszę najpierw odpocząć i nabrać sił. Wiesz, te usuwanie wspomnień... Nie jest zbyt przyjemne. - Skończyła jeść i wstała. Wyszli razem na dwór, wsiadła na konia i wzięła głęboki wdech. - Miło było cie widzieć. Po raz któryś? - Skinął głową, juz trzeci raz tego wieczoru. - Do zobaczenia. - Wyciągnął rękę i uśmiechnął się przepraszająco.
- A więc zapomnij w imię cechu wilka. Kładąc się spać rozmyślał nad losem posłanniczek. Usuwali wiadomości, a potem wspomnienia o spotkaniu. Teoretycznie wystarczyłoby to zrobić tylko raz, przy pożegnaniu, ale tak jest bezpieczniej. Według niego zahacza to o paranoję. Zasnął. Rano zaczął się zastanawiać nad zadaniem. Potrzebuje potwora. Natychmiast. Ale tym razem szczęście się do niego uśmiechnęło.
- Panie wiedźmin! - Karczmarz podszedł do niego. w rękach trzymał dwa kufle piwa. Jeden postawił przed Geraltem. - Pijcie, nie będziemy gadać na suche gardło. Jest sprawa, mam mało klientów. Te paskudne wieszczki rozpuściły plotkę, że na trakcie panoszy się szyszymora. Wątpię czy to prawda, ale one zawsze chcą być uważane za mądrzejsze od innych. To inną drogą. Wielu uwierzyło i teraz większość jeździ Szlakiem Północnym. Tylko jak się komuś spieszy to tędy. Ja dobrze zapłacę, tylko niech pan ukatrupi bestię. Idealnie. Wracający do domów ojcowie byli jakby zrządzeniem losu. Jakby przeznaczenie chciało mu pomóc w znalezieniu chłopca.