Łączna liczba wyświetleń

piątek, 19 kwietnia 2013

Koniec i początek


Hej wszystkim, właśnie zaczynam pisać wiedźmiński blog. Nie mam doświadczenia, więc proszę, bądźcie wyrozumiali. Komentarze mile widziane.  
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Yennefer siedziała skulona pod ścianą swojej wieży w Vangenbergu. Trzymała twarz w dłoniach. Nie miała siły płakać. Jak mógł ja zostawić? Odejść bez słowa? Skoro tak, to nic dla niej nie znaczy! Nie ma dla niej znaczenia fakt, że jest wiedźminem. Jest wściekła.

Było mu ciężko na sercu. Nawet jego kobyłka Płotka szła smętnie noga za nogą, jakby wyczuwając jego nastrój. Zastanawiał się, czy dobrze zrobił. W Siedlisku uczono go, że nie powinien angażować się w związki. Wiedźmini to mutanty, mają swoja misję i tylko na niej powinni się skupiać. Ale Yennefer... odchodząc zdał sobie sprawę, jak bardzo jest z czarodziejką związany. Ale już nie wróci. Ona na pewno go nienawidzi, a on wiedział, do czego jest zdolna. Odwrócił się w stronę zachodzącego słońca, którego złote błyski odbijały się w klindze jego pokrytego runami miecza. Rzucił ostatnie spojrzenie na Vangenberg i zacisnął powieki. Odchodził. Już na zawsze.

- Geralt!-Trubadur podniósł się znad kufla z piwem.- Kopę lat cię nie widziałem! Gdzie się podziewałeś?
- Nie drzyj mordy Jaskier. Pracowałem.
- Taa, mnie nie oszukasz. Ale jak chcesz, jesteś obrażony na starego przyjaciela, to twoja sprawa.
- Nie jestem na ciebie obrażony. Mam zły dzień. 
- Na dobry humor najlepsze jest mocne krasnoludzkie piwo. Hej, Kachna! Daj no tu kufel!- Gdy kelnerka podeszła, uśmiechnął się do niej łobuzersko, a ona się lekko zaczerwieniła.- Masz, pij.
- Dzięki. Ale mi je stawiasz, bo nie mam grosza przy duszy. Muszę znaleźć robotę. Nie słyszałeś może o jakimś potworku w okolicy?
- Dwa dni temu byłem w Haserynie, tamtejszy książę coś wspominał o wivernie. Porządny gość, dobrze płacił.
- To czemu u niego nie śpiewasz swoich ballad?
- Eeee... małe nieporozumienie. No, na mnie czas. Wybierasz się do Haserynu?
- Jak tylko odetchnę. Wiverny to cwane bestie. Idę spać.
 Przez okno gospody widział gwiazdy. Płonący tygrys stał już wysoko, a on nie mógł spać. Myślał o niej, o jej smukłych ramionach, kpiącym uśmiechu, czarnych oczach...

Nie wytrzymała. Płakała.

3 komentarze:

  1. "Odwrócił się w stronę zachodzącego słońca, którego złote błyski odbijały się w klindze jego pokrytego runami miecza" if you know what i mean :3
    A tak poza tym to tekst ciekawy, ale jeśli to by nie stanowilo dla ciebie problemu, wstaw notkę z opisem akcjii, bohaterów i powiązań między nimi, bo jestem ślizgonką i w mojej naturze leży lenistwo więc nie przeczytałam jeszcze wiedźmina. do napisania!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny początek...:)
    Monika

    OdpowiedzUsuń
  3. Przypadkiem wpadłam na blog o Wiedźminie??
    No ja nie wierzę!
    Toż to jakiś cud!!!
    Ale nie przeczytam teraz wiele, bo mało czasu. Cholera!!!
    Na razie krótko, więc nie wiem, jak to skomentować, ale jestem ciekawa, co tam dalej wymyśliłaś.

    OdpowiedzUsuń