Jasne. Po prostu musiał się spóźnić na ostatni autobus i wracać na piechotę do domu o dziewiątej w nocy. Przynajmniej nie padało, chociaż z jego szczęściem pewnie będzie oberwanie chmury. Bo los bardzo lubi mu robić wszystko na złość. Rany, ale rodzice będą wkurzeni...
Szelest. Jakiś cień przesunął pod ścianą. Drgnął. Eh, to pewnie jakiś bezpański kot pląta się po zmroku i wyjada z śmietników. Jest przewrażliwiony.
Czerwone oczy wyłoniły się z mroku. Błysk zębów.
Powoli rozchyla powieki, ostre poranne światło razi oczy. Zwleka się z łóżka i idzie do łazienki. „Jak się tu znalazłem? Nic nie pamiętam. O nie, pewnie się upiłem i kumple mnie przywieźli. Tata mnie zabije, jak zobaczy że mam kaca.” Przetarł dłonią zaparowane lustro. Zamarł.
Jego tęczówki pociemniały, były prawie czarne, włosy wydłuzyły się parę centymetrów, a on jakoś, podrósł? Chociaż to może dzieki, temu, że przestał się garbić. Ale jak to możliwe? „Pewnie nie zauważyłem tego, nie zwracam uwagi na wygląd. A u fryzjera tez jakiś czas nie byłem.” Ale dobrze wiedział, że to nieprawda, że coś się stało tej nocy.
Krystian, pospiesz się, bo się spóźnisz do szkoły. Jedziemy dzisiaj z Olkiem kupić mu garnitur, więc nas nie będzie jak wrócisz. Twój brat musi elegancko wyglądać na odebraniu nagrody.
Aleksander, jego „idealny” starszy brat. Wiecznie tylko „A Olek w twoim wieku to, a Olek tamto...” Straszne. Jakby jego tu nie było. Nikt też nie zauważyl zmian.
Skończył śniadanie i wyszedł na dwór. W dwie minuty był na przystanku autobusowym. Autobusowym? Coś mu świta, coś złego się zdarzyło poprzedniego wieczora. Było ciemno, a on...
Kryśka! - z rozmyślań wyrwał go głos jego najlepszego kumpla – coś ty taki zaspany? Dzisiaj mecz!
No tak, Rafał, zagorzały fan piłki nożnej. Potrafił godzinami opowiadać o róznych klubach i roztrząsać taktyki. A Krystian... on raczej nie był zbyt wysportowany, prawdę powiedziawszy był okropną łamagą, co przy każdej nadarzającej się okazji ich nauczyciel wuefu dobitnie udowadniał. Ale czego się nie robi dla przyjaźni?
Tak, już nie mogę się doczekać. Jak myślisz, kto wygra? - Tyle wystarczy, aby Rafał czuł się wysłuchany i zaczął opowiadać o poszczególnych zawodnikach przez najbliższe trzy godziny.
Krystian westchnął w duchu, bo nauczycielka historii zaczęła odpytywanie, a on, oczywiście zapomniał się nauczyć. Rozejrzał się po klasie, na twarzy każdego widniała mina „Tylko Nie Ja”. Pani Falecka zauważyła jego spojrzenie.
Rostowski! Gdzie, według mitologii greckiej znajdowała się kuźnia Hefajstosa?
Przecież gdzieś o tym słyszał. W Troi? Na Olimpie? Już po nim.
W kraterze Etny proszę pani. - odpowiedź popłynęła automatycznie, jakby to mówił ktoś inny. Nauczycielka wyglądała na zdziwioną.
Co tam wykuwano?
Pioruny dla Zeusa, proszę pani.
Kto pomagał Hefajstosowi?
Cyklopi, proszę pani.
Gdzie była uwięziona reszta cyklopów?
W Tartarze, proszę pani.
Hm, no dobrze, coś tam umiesz. Siadaj.
Nie obchodziły go spojrzenia rzucane w jego stronę, schował twarz w dłonie i zastanowił się nad tym, co się stało. Niby nic, ktoś mu to kiedyś mówił, ale on to już dawno zapomniał. Jak to się stało, że nagle go olśniło? Dziwne.
Stary, to było niesamowite, ale ją zagiąłeś! A wiesz, przypomniało mi się jak raz Luis Suarez, wiesz który, zaskoczył wszystkich i podczas półfinałów...
Dzwonek go uratował przed wysłuchaniem długiej tyrady na temat piłkarza, o którym słyszał pierwszy raz w życiu. Chociaż, gdy przypomniał sobie, jaką mają ostatnią lekcję, to wolałby jednak słuchać. Jednym słowem, wuef.
Stawać w szeregu i wybieramy drużyny! Gramy dzisiaj w kosza!
No cudnie. Jak nic złamie sobie rękę twardą piłką albo, co gorsza, przez niego przegrają. Został wybrany ostatni.
Piłka leciała w jego stronę. O nie, zaraz znowu się zbłaźni. Kto normalny rzuca do niego, i to na środku boiska?! Te przemyślenia zajęły mu zaledwie ułamek sekundy. W następnym złapał pewnie piłkę, kozioł, wyskok, rzut... trafił. Naprawdę trafił. Drużyna spojrzała na niego zdumiona. W końcu ciszę przerwał Rafał.
Kryśka, dobrze! - pokazał mu uniesiony kciuk i pobiegł po piłkę.
W domu poszedł do łazienki i wszedł pod prysznic. Musiał się odstresować po tym wszystkim. Nagle poczuł ból w karku. Podszedł do lustra i zobaczył lekko zaróżowione blizny, jakby po batach, albo może, pazurach. Tylko skąd on to ma? Nie przypominał sobie, aby pogryzł go jakiś pies, albo żeby wpadł w jakieś zarośla, Chociaż, niezbyt pamiętał, co się działo poprzedniego wieczora, całkiem możliwe że po pijaku się gdzieś wywrócił i podrapał. Nie ma co się przejmować, trzeba tylko pilnować, żeby rodzice nic nie zauważyli, bo będzie miał niemałe kłopoty. Zszedł na dół i wstawił wodę na herbatę. Drzwi otworzyły się i weszła jego rodzinka. Rodzice byli najwyraźniej podekscytowani, a Olek niósł w rękach zafoliowany garnitur i uśmiechał się z pobłażaniem.
Co tam w szkole?
Trafiłem do kosza na wuefie i dobrze odpowiedziałem na historii.
E tam, twój brat w twoim wieku był kapitanem drużyny, a w szkole miał same piątki. Postarałbyś się bardziej.
W nocy źle spał. Dręczyły go koszmary o czerwonych oczach wyłaniających się z mroku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz