Łączna liczba wyświetleń

środa, 15 maja 2013

Eliksir


 Obudził się na wozie. Jechali wyboistą drogą, po której obu stronach była zwarta ściana drzew. Obok niego siedział Jaskier i pobrząkiwał na swojej lutni.
- Wstyd, przyjacielu, wstyd. Kobieta powaliła cię na ziemię! Ciesz się, że mało osób to widziało.
- Przymknij się, byłem oszołomiony. Poza tym, Yennefer na pewno użyła jakiegoś zaklęcia, inaczej by jej się nie udało.
- Taaa, jasne. Mogę ułożyć balladę o sławnym białym wilku, którego pobiła baba?
- Jak ja cię zaraz...
- No dobrze już, dobrze, nie musisz się tak denerwować. Poza tym lepiej się rusz, zaraz będziemy na miejscu.
Przez następne kilkanaście minut Jaskier opowiadał o ostatnio poznanych damach, o dworach jakie zwiedził, o mieszczankach u których był gościem i o turnieju rycerskim, na którym sędziował. Geralt nie słuchał jego trajkotu, cały czas rozmyślają o tym, co się stało. Dlaczego tak zareagował?  Czyżby...? Nie, to niemożliwe, zamknął ten rozdział i nie miał zamiaru do tego wracać. Musi zająć się sprawą smoka. Tylko jak powstrzyma tylu ludzi? Rozejrzał się dookoła i spostrzegł, że las zostawili już daleko w tyle, a teraz jadą po lekko górzystym terenie. Po obu stronach drogi coraz częściej pojawiały się pojedyncze wapienne skały.
Sięgnął do swojego kuferka i wyjął butelkę z ciemnozłotym płynem. Bard przerwał opowieść o pewnej hrabinie i spojrzał tęsknie na napój.
- Ej, Geralt, obiecałeś że kiedyś dasz mi trochę tego swojego eliksiru.
- No dobra, ale tylko kilka kropli.- Wziął drewniany kubek i nalał do niego odrobinę. Jaskier jednocześnie zadowolony, że dostanie, i zły, że tak mało, wypił eliksir jednym łykiem. Prze chwilę się nie ruszał, a potem oczy mu się rozszerzyły, mięśnie napięły, a na twarzy pojawił się uśmiech bezbrzeżnego szczęścia. Podskoczył dwa metry w górę i zrobił salto w powietrzu, po czym odbił się i wylądował na ziemi. Odbiegł kilkanaście metrów i wyrwał średniej wielkości brzózkę z korzeniami. Odwrócił się do Geralta, gdy zakasłał, złapał się za brzuch, a następnie zakręciło mu sie w głowie. Gdy odzyskał jako tako zdolność trzeźwego myślenia dotarło do niego, że wóz jest już około pięćdziesięciu metrów dalej. Zaczął biec wymachując rękami i krzycząc.
- Geralt, draniu jeden, zatrzymaj ten wóz!
Wiedźmin jednak ostentacyjnie rozłożył się na płaszczu, lecz gdy bard dobiegł, zdyszany i blady, pomógł mu wejść. Nie mógł jednak powstrzymać się od złośliwego uśmieszku.
- Jak ty to wytrzymujesz?
- Jestem na to odporny. a myślisz że czemu nie chciałem ci tego dawać?
Jaskier zrobił obrażona minę, ale zarz potem się uśmiechnął.
- A jednak warto było...



Elf zręcznie przedzierał się przez las. Na małej polance stał jeździec w czarnej zbroi z kruczymi skrzydłami na hełmie i mieczem w dłoni. Skinął przybyszowi na powitanie.
- Niech żyje Imperium!
- Niechaj żyje na wieki.- Elf spojrzał na niego chłodno.- Wypełniłem zadanie. Czarodziejka spotka się z wiedźminem. co dalej?
- Teraz należy podrzucić czarodziejce informację o Cintrze. zajmij się tym.
- Pamiętaj, że nie robię nic za darmo. Cesarz ma dotrzymać swojego  przyrzeczenia.
- Słowo Imperatora jest wieczne. Następne spotkanie jest w Belleteyn, pod bukiem bardów. Tu masz hasło.- Podał mu kawałek pergaminu przewiązanego lnianym sznurkiem z pieczęcią Imperium. Po tym wskoczył na konia i odjechał galopem. Po powrocie do obozu elf przeczytał wiadomość i wrzucił ja do ognia. Płomienie stały się czarne.

3 komentarze:

  1. Fajny rozdział i te słowo "zręcznie" lekkie skojarzenie kochana ale nie ważne.
    Ewelynu

    OdpowiedzUsuń
  2. Z zaciekawieniem czytałam ten rozdział i bardzo mi się spodobał;)
    Monika:)

    OdpowiedzUsuń
  3. zajebongo! ja chcę więcej takiego zadziornego wiedźmina. i tak a propos de facto to życzę sobie również komenta na moim blogu ;_: i tak, też cię kocham ;D

    OdpowiedzUsuń