Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 13 maja 2013

Spotkanie


Dotarli do obozu "pogromców smoków". Yennefer była wyczerpana, więc zaklęciem rozłożyła namiot i poszła spać. A jej przewodnik przez nikogo nie zauważony zniknął.


Krótko przed świtem Geralt został zatrzymany przez dobrze już podpitego żołnierza, który siedział przy drodze na kamieniu i mętnym wzrokiem szukał butelki.
- Stójcie, dalej mogą tylko ci, co na bestię polują!- To zdenerwowało Geralta jeszcze bardziej. Chwycił mężczyznę za kołnierz i podniósł do góry, po czym rzucił nim o ziemię. Ten,  ze strachu i szoku, stoczył się w pokrzywy i zwymiotował. Wiedźmin ruszył dalej, wjechał do obozu równo z pierwszymi promieniami słońca. Widok, który mu się ukazał zmroził mu krew w żyłach. Na polanie stało kilkadziesiąt namiotów, a przed każdym z nich siedziało kilku mężczyzn. Każdy z nich miał przy sobie jakąś broń, od łuków, przez włócznie, na mieczach kończąc. Patrzyli na siebie wilkiem, oceniając, jakie kto ma szanse na zabicie smoka.
Do Geralta dobiegły znajome dźwięki lutni. Podjechał kilkanaście metrów i zobaczył wiejskie dziewczęta skupione wokół pnia dębu. Zeskoczył z kobyłki i powiedział
- No, Jaskier, tutaj dużo nie zarobisz.- Bard uśmiechnął się z udawaną wyższością,i wesoło zaśpiewał.
Ach, przyjacielu,
tyleż cię nie widziałem dni,
raduje się we mnie dusza,
bo kufel jesteś winny mi.

Geralt wyjął butelkę z juków i rzucił bardowi, a ten zręcznie złapał ją w zęby, wywołując chichoty dziewcząt.
- Szukam inspiracji na nową balladę, o dzielnej walce ze smokiem, o rycerzach w lśniących zbrojach, i o ich złotowłosych córkach... Kiedy przyjechałeś?
- Przed chwilą, nawet nie zdążyłem się jeszcze rozejrzeć.- Nagle Jaskier się zasępił i spojrzał na Geralta jak na kata.
- Geralt, Ona tu jest. Yennefer.
Wiedźmin zbladł, wskoczył na siodło i odjechał galopem. Nie będąc świadom, co robi, zatrzymał się obok zielonego namiotu ze srebrnym wężem i stanął na ziemi. Przed nim była Yennefer. Wysoka, smukła, o przepastnych, czarnych źrenicach. Kilka sekund patrzyła na niego w milczeniu jakby chciała rzucić nu się w ramiona. Lecz nagle oczy jej się zwężyły, wzięła zamach i z całej siły uderzyła go w twarz. Geralt, oszołomiony, zemdlał.Z jego policzka spływała krew.

2 komentarze:

  1. serio. zemdlał? to tylko uderzenie w twarz. -,-' a tak poza tym to KRÓTKO! ii jeszcze: zielony ze srebrnymi wężami, hmmm, lubię :D

    OdpowiedzUsuń
  2. zdecydowanie lepszy jest ten rozdział od poprzedniego xD
    jestem ciekawa jak potoczą sie dalsze losy Yennefer i Geralta :D
    Monika

    OdpowiedzUsuń